środa, 18 maja 2016

Uncanny Avengers: Czerwony Cień. Recenzja.

Rick Remender jest jednym z tych scenarzystów, którzy mają rękę do swego fachu. Ma on coś jeszcze - swój charakterystyczny styl, jakim jest pisanie nawet najbardziej absurdalnych historii z zachowaniem w nich powagi. Świetnym tego przykładem jest jego run w Uncanny X-Force, gdzie pisał fabuły które wydarzyć się mogły tylko w komiksie, jednocześnie stwarzając realne zagrożenie dla tych, jakże ciekawych, bohaterów. I to zdecydowanie działało. W przypadku Uncanny Avengers jest tak samo, tylko z innymi proporcjami.

Na świecie giną mutanci. Nie jest to nic nowego, ale z pewnością poważnego, gdyż ledwo co zaczęli pojawiać się nowi posiadacze genu X, ludzkość znów zaczęła obawiać się o swój los. Do tego pewien mutant, Avalanche, robi rozpierduchę w centrum Nowego Yorku, wykrzykując antyludzkie hasła. Kapitan Ameryka postanawia więc stworzyć specjalny oddział składający się z członków X-Men i Avengers. W składzie są jeszcze Havok (mianowany przez Capa liderem), Thor i Wolverine, a niedługo później dołączają też Scarlet Witch i Rouge, porwane przez Red Skulla posługującego się telepatią. Skąd u Czachy taka umiejętność, zapytacie? Otóż Skull wyciął mózg zmarłemu Profesorowi X i połączył go ze swoim wlasnym.
Grose.
Jak więc widzicie, Remender nie bawi się w subtelność. Takich maksymalnie absurdalnych pomysłów jest tu jeszcze kilka, i za każdym razem wydają się kompletnie logiczne. Serio, ani przez chwilę nie miałem problemu z uwierzeniem, że nazista z czerwoną czaszką wycina mózg najlepszego telepaty na świecie by zescalić go ze swym własnym i rozsiewać nienawiść do mutantów. Uncanny Avengers przebiło X-Force pod względem "komiksowości", lecz niestety nie pod względem fabuły, co nie znaczy że jest ona słaba. Wciąga i nie puszcza, przedstawia nam bardzo fajne postacie (ale nie tak świetne jak w X-Force), a przede wszystkim, zaostrza apetyt na więcej. Jedyny mój zarzut jest taki, że jeśli nie wiesz co działo się w poprzednich historiach (głównie Avengers vs X-Men i Uncanny X-Force) możesz niektórych rzeczy nie zrozumie (np. kim jest Pestilance).
Oprawa graficzna Johna Cassadaya stoi na bardzo wysokim poziomie. Artysta doskonale radzi sobie z scenami akcji, mimiką postaci i użyciem kontrastu światła i cienia. Mój jedyny zarzut do niej, to lekki brak kreatywności w rysowaniu przeciwników Avengers. Główny villain nosi typowy dla siebie płaszcz, a jego banda przydupasów nijakie, jednakowe uniformy. Ale to tylko kwestia preferencji, warsztatowo to jest to klasa światowa. Całości dopełniają żywe kolory Laury Martin, bez których nie wyglądałoby to tak dobrze jak wygląda.
Ach, te easter eggi.
Jeśli szukasz dobrego komiksu by zacząć czytanie komiksów o Avengers lub X-Men, to wciąż, mimo ciągłości fabulatnej, uważam że warto zacząć w tym miejscu. To tak dobra historia, że po jej przeczytaniu sam chcesz dowiedzieć się co się wydarzyło wcześniej. Gorąco polecam.

Scenariusz: Rick Remender.
Rysunki: John Cassaday, Olivier Coipel.
Kolory: Laura Martin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz