poniedziałek, 16 maja 2016

Dlaczego Civil War jest najlepszym filmem Marvela (część 2)?






Kontynuujemy moją małą retrospektywę. Czas na Fazę Drugą.


I tutaj moje zadanie dowiedzenia wyższości Civil War nad resztą produkcji będzie cięższe, ale myślę że się uda. Nie przedłużając, zaczynajmy

Iron Man 3

Powtórka błędów drugiej części. Większość jej wad można równie dobrze przypisać temu filmowi, z wybrakowanym scenariuszem i ogólną bezpłciowością na czele. Są jednak pewne elementy w których trzecia część Iron Mana przewyższa dwójkę. Na przykład, jest zabawniejsza, Tony Stark jest lepiej pisany niż w IM2, a sam seans jest dużo przyjemniejszy. Jednak to wciąż film o kilka poziomów niżej od Civil War. Pomimo zmniejszenia poziomu nudy względem poprzednika, Kapitan  deklasuje Iron Mana tym, że mimo celowania w poważniejsze tony (no pun intended) jest po prostu zabawniejszy, a sprawienie by film mimo względnej powagi nadal znajdował czas na dostarczenie dobrego humoru, to nie lada wyczyn.

Thor: The Dark World



Thor: The Dark World zapowiadany był jako poważniejszy film. Sam tytuł sugerował mroczniejszą historię i miał różnić się od poprzednika. Stało się zgoła inaczej, i ponownie dostajemy powtórkę z rozrywki, ale w mojej opinii lepszą od pierwszej części. Największą zaletą jest zdecydowanie Tom Hiddleston, który błyszczy jako Loki. Oglądanie tego aktora to czysta przyjemność. Wad jest jednak cała masa, z kompletnym brakiem zdecydowania twórców odnośnie tonu filmu, jak i najsłabszym villainem w MCU dotychczas, na czele. Może następna część będzie lepsza, bo póki co filmy o Thorze to najsłabsza seria Marvela.

Captain America: The Winter Soldier

Ten film zmiażdżył system. Pierwsza część była jaka była, ale sequel to niespodziewany hit. Kto przed premierą pomyślałby, że reżyserzy sitcomu będą w stanie zrobić polityczny akcyjniak? Ja na pewno nie, a tu proszę, dostaliśmy film, który udowodnił że Caps jest prawdziwym badassem. Film prawie idealny, ma bardzo małe wady, które nie psują wcale radości z oglądania. Jednak stawiam Civil War nad nim z prostego powodu - daje nam wszystko to co Winter Soldier dorzucając do tego nowe, świetne postacie i jeszcze lepsze aktorstwo i akcję. Scenariuszowo są to produkcje na bardzo podobnym, wysokim poziomie, jednak trzecia część wygrywa.

Guardians of the Galaxy

Tutaj muszę mocno nagiąć reguły, gdyż te filmy są tak od siebie różne, że prawie nie da się ich porównać. Obydwa są świetnie wyreżyserowane, zagrane i napisane, więc postanowiłem wybrać lepszy film na podstawie uczuć towarzyszących mi po seansie. Otóż przed seansem GotG, praktycznie nie znałem tych postaci, więc nie miałem żadnych względem niego oczekiwań. Po filmie zostałem fanem Guardians numer 1, dosłownie wysadził mi mózg. Do Civil War podszedłem z ogromnymi oczekiwaniami, i zostały one spełnione w stu procentach, dlatego dla mnie trzeci Kapitan jest lepszy (ale Strażnicy są tuż za nim).

Choć gdybym miał sądzić filmy po soundtrackach, Guardians of the Galaxy mieliby pierwsze miejsce w historii.

Avengers: Age of Ultron

Co za rozczarowanie. Po tak dobrej i świeżej jedynce dostaliśmy bardzo mizerny sequel. Film cierpi na wiele problemów, głownie natury scenariuszowej. Ma kilka scen wyrwanych z kontekstu (takich jak Thor w jeziorku), romans wyjęty znikąd, zdecydowanie za dużo humoru niskich lotów (poza "Language", to było dobre) i Ultrona, który miał być groźnym, zimnym robotem znanym z komiksów, a skończył jako maszyna rzucająca żarcikami, a szkoda. W tym filmie był duży potencjał, niestety nie został on wykorzystany. Nie trzeba chyba uzasadniać wyższości Civil War pod praktycznie każdym względem.

Ant-Man

Film który miał wszelkie predyspozycje by nie wyjść, a jakimś cudem jest jednym z moich ulubionych. To produkcja o znacznie mniejszej skali niż Age of Ultron, dzięki czemu nie spoczywał na niej ciężar oczekiwań. Nie jest on jednak bez wad, ma ich kilka, ale jest to film z duszą. Duszą której w Avengers 2 nie czułem, a odczułem ponownie na seansie - zgadliście - Civil War. Dodatkowo w CW dostajemy rozwinięcie relacji między postaciami znanymi z wcześniejszych produkcji. Ant-Man tej emocjonalnej podbudowy nie ma, i mimo że przedstawia bardzo fajną gromadę postaci, do żadnej nie czułem aż takiego przywiązania jak do np. Kapitana. Do tego dochodzi ten sam argument co przy GotG, mianowicie co do Ant-Mana wcale nie miałem oczekiwań, w przeciwieństwie do Civil War. A nie ma lepszego kinowego doświadczenia niż uczucie spełnionych oczekiwań.

Mam nadzieję że porządnie uzasadniłem moje wywody. Jeśli myślicie inaczej, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzach. Miejmy nadzieję że następne lata przyniosą nam więcej filmów tak dobrych jak Captain America: Civil War, i Niech Moc Będzie z Wami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz